Ekosystem niewidocznych elementów

Kiedy odwiedzasz clearinfosource.sbs, uruchamia się kilka procesów równocześnie. Niektóre z nich służą temu, żeby strona w ogóle działała. Inne pomagają nam zrozumieć, czy prezentujemy informacje w sposób czytelny. Jeszcze inne – no cóż, te istnieją, bo współczesna infrastruktura internetowa wymaga pewnych protokołów komunikacyjnych.

Zamiast tworzyć kolejną nudną tabelkę z kategoriami i podkategoriami, spróbujmy spojrzeć na to inaczej.

Mechanizmy fundamentalne

Te elementy są jak fundament budynku. Bez nich strona po prostu by się rozpadła w pierwszej sekundzie Twojej wizyty.

Warstwa analityczna i jej istota

Teraz wkraczamy na bardziej płynny grunt. Te elementy nie są technicznie niezbędne do wyświetlenia tekstu na ekranie, ale pomagają nam odpowiedzieć na pytania typu: czy ktoś w ogóle czyta tę podstronę o wartościach odżywczych? Czy może wszyscy trafiają na nią przypadkiem i natychmiast uciekają?

Co dokładnie obserwujemy

• Które artykuły o świadomych wyborach żywieniowych czytane są do końca, a które ludzie porzucają po dwóch akapitach
• Jakie frazy wpisują użytkownicy w wyszukiwarkę, zanim trafią na clearinfosource.sbs
• Czy przyciski prowadzące do formularza kontaktowego są w ogóle zauważane, czy może są źle umieszczone
• Z jakich urządzeń najczęściej korzystają odwiedzający – telefon, tablet, komputer
• Czy treści ładują się wystarczająco szybko, czy może ludzie rezygnują z czekania

Technologie osób trzecich

Tutaj robi się ciekawiej. Niektóre narzędzia analityczne nie są tworzone przez nas – pochodzą od zewnętrznych dostawców. To trochę jak wynajęcie konsultanta, który specjalizuje się w analizie ruchu na stronach internetowych.

Korzystamy z Google Analytics, co nie jest szczególnie oryginalnym wyborem – prawdopodobnie 80% polskich stron robi dokładnie to samo. Dlaczego? Bo to narzędzie jest darmowe, stosunkowo dokładne i nie wymaga zatrudniania statystyka na pełen etat.

Co to oznacza dla Ciebie

Google zbiera pewne informacje o Twojej wizycie – adres IP, rodzaj przeglądarki, czas spędzony na stronie. Te dane trafiają na serwery Google, które mogą znajdować się dosłownie gdziekolwiek na świecie. Potem Google przetwarza te liczby i pokazuje nam agregowane statystyki.

Czy Google wykorzystuje te dane również do własnych celów? Prawdopodobnie tak, choć oficjalna dokumentacja mówi raczej wymijająco. Dlatego istnieje opcja zrezygnowania z tego mechanizmu – o czym za moment.

Kwestia kontroli nad śladami cyfrowymi

Większość polityk cookies w tym miejscu wstawia sekcję "Jak zarządzać preferencjami" i podaje link do ustawień przeglądarki. My zrobimy to samo, ale może trochę szczerzej.

Zmienność dokumentu

Technologie internetowe ewoluują szybciej niż dokumenty prawne. Może się więc zdarzyć, że zaczniemy używać nowego narzędzia analitycznego albo zmienimy dostawcę infrastruktury. Wtedy ten tekst też się zmieni.

Nie będziemy wysyłać osobnych powiadomień o każdej aktualizacji – bo szczerze mówiąc, nikt by ich nie czytał. Zamiast tego dodamy datę ostatniej modyfikacji na górze dokumentu (obecnie mamy początek 2025 roku) i zakładamy, że ludzie zainteresowani szczegółami sprawdzą tę informację samodzielnie.

Jeśli zmiana będzie naprawdę znacząca – na przykład zaczniemy korzystać z zupełnie nowego typu technologii śledzących – wtedy tak, postaramy się to jakoś zakomunikować wyraźniej.

Perspektywa realizmu prawnego

RODO wymaga od nas stworzenia tego dokumentu. I dobrze – ludzie powinni wiedzieć, co się dzieje z ich danymi. Jednocześnie mamy świadomość, że większość odwiedzających nie przeczyta tego tekstu w całości.

Dlatego staraliśmy się napisać go w sposób, który przynajmniej nie usypia od pierwszego zdania. Czy to wystarczy? Pewnie nie dla wszystkich. Ale to uczciwa próba.